Jezioro Wanaka, czyli dlaczego warto pojechać do Nowej Zelandii!

Jezioro Wanaka, czyli dlaczego warto pojechać do Nowej Zelandii! fot. pixabay

Wyjazd do dalekiej Nowej Zelandii jest marzeniem wielu podróżników. Trudno się dziwić, bowiem miejsce to uchodzi za jedno z najlepiej zachowanych i nienaruszonych zakątków na ziemi. Dodatkowo poraża oszałamiającą przyrodą do podziwiania na każdym kroku. Dziś prezentujemy Jezioro Wanaka, atrakcję południowej części kraju.

Wycieczka do Nowej Zelandii – Jezioro Wanaka

Położona na Pacyfiku Nowa Zelandia to wyspa, którą Europejczycy zaczęli stopniowo zasiedlać około 400 lat temu. Początkowo zamieszkiwała ją jednak rdzenna ludność – Maorysi. Odznaczali się wyjątkową walecznością i zasłynęła z malunków na ciele, kultywowanych w niektórych częściach wyspy do dziś. Wraz z włączeniem nowej Zelandii do Imperium Brytyjskiego rozpoczęła się masowa emigracja szukających zarobku Anglików, czy Irlandczyków, którzy spychali Maorysów coraz bardziej w głąb wyspy. Jedną z najdłużej istniejących ostoi kultury maoryskiej była południowa część Nowej Zelandii, w okolicach jeziora Wanaka, po maorysku zwanego Oanaka. Jako pierwszy dotarł tam podobno podróżnik Nathaniel Chalmers, eksplorujący wyspę w połowie XIX wieku. Jego oczom ukazał się wówczas ogromnych rozmiarów zbiornik wodny (jest to 4. , pod względem wielkości jezioro w Nowej Zelandii) otoczony górami, z których rozciąga się widok na bezkresne równiny. Takie odkrycie nie mogło pozostać niespożytkowane, więc w szybkim czasie jezioro Wanaka i jego okolice stały się ulubionym miejscem wypoczynku dla mieszkańców południa.

"<yoastmark

Jezioro Wanaka – wymarzony kurort

Dziś to miejsce, to przede wszystkim weekendowy kurort dający nieograniczone możliwości zabawy i obcowania z naturą w jednym. Wielu Nowozelandczyków posiada tam swoje domki letniskowe i chętnie wyjeżdża za miasto, aby zrelaksować się wśród piękna przyrody. Szeroko rozbudowana infrastruktura wokół jeziora Wanaka pozwala nie tylko na tradycyjne kąpiele, czy rejsy łodziami, ale daje też możliwość wypożyczenia skuterów, nart wodnych, a i miłośnicy wędkarstwa nie będą się tam z pewnością nudzić. Dla urozmaicenia można wybrać się także na wędrówkę szlakami górskimi i podziwiać ogrom jeziora Wanaka z wysokości.

Do Nowej Zelandii można dostać się z Europy samolotem, a koszt biletu w dwie strony to około 7000 złotych. Sprawdź loty TUTAJ. Udając się na wyjazd nie dłuższy niż 3 miesiące nie ma konieczności ubiegania się o wizę turystyczną. Wszystkie szczegóły dotyczące lotów, przepisów wizowych oraz przykładowe hotele znajdziesz na stronie biura Aina travel/hotele.

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

3 Responses

  1. n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

  2. sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:

    konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam w glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
    konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
    dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
    a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, menschen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.